„Miliony bydła w ludzkiej formie”

Historia

Wiele razy spotkałem się z zarzutami, że krytyka pańszczyzny i jej reliktów to wymysł PRL-owskiej propagandy lub współczesnego lewactwa. Dla wszystkich, którzy głoszą podobne mądrości mam złą wiadomość. Otóż folwarczne porządki były głośno potępiane już w XVIII wieku. Przynajmniej w bardziej cywilizowanych zakątkach Europy.

Opinie podważające sens gospodarki opartej na powszechnym wyzysku pojawiały się w naszym pisarstwie od końca średniowiecza, czyli właściwie od samych narodzin systemu folwarczno-pańszczyźnianego. Nigdy nie były jednak przesadnie popularne, bo większości jaśniepanów niewolniczy model społeczny bardzo, ale to bardzo odpowiadał. Taki klimat intelektualny utrzymał się do końca istnienia dawnej Rzeczpospolitej i bezpośrednio przyczynił do jej upadku. Nie były go w stanie zmienić ani ideały oświecenia, ani desperackie wysiłki nielicznych reformatorów. Szlachecka Polska pańszczyzną stała i razem z pańszczyzną zeszła z tego świata.

Problem, którego nie chciała zauważyć rodzima szlachta, był jednak oczywisty dla obserwatorów z innych krajów. I to nie tylko dla przedstawicieli mocarstw rozbiorowych, lecz również ludzi Polsce przychylnych. Przykładem niech będzie sam Jean-Jacques Rousseau, jeden z najsłynniejszych filozofów europejskiego oświecenia. W roku 1772 ukazały się jego Uwagi o rządzie Polski, czyli dzieło w całości poświęcone reformom Rzeczpospolitej.  Choć Rousseau sprzyjał naszej szlachcie (Uwagi były wyrazem poparcia dla Konfederacji Barskiej) i bardzo ostrożnie podchodził np. do kwestii zniesienia liberum veto, to nawet on krytykował panujący u nas ustrój społeczny. Pisał o nim tak:

Często mówiono i powtarzano, że Rzeczpospolita Polska składa się z trzech stanów: szlacheckiego, senatu i króla. Powiedziałbym raczej, że naród polski składa się z trzech stanów: szlachty, będącej wszystkim, mieszczan, będących niczym, i włościan, którzy są mniej niż niczym.

Praktycznych konsekwencji takiej sytuacji brutalnie doświadczył kilka lat później brytyjski historyk, William Coxe. Przemierzając nasz kraj podczas podróży do Rosji zanotował m.in.:

Nigdy nie widziałem drogi oferującej tak mało ciekawych widoków jak droga z Krakowa do Warszawy. Wzdłuż całego traktu nie ma ani jednego obiektu, który choć na moment mógłby przykuć uwagę nawet najbardziej dociekliwego podróżnego.

Coxe widział przed sobą pustą drogę i nieliczne wioski, będące jedynie „zbiorowiskami chat”. Ich „ubogi wygląd wpisywał się w nędzę okolicy”, a zatrzymujący się w nich podróżny „mógł się schronić tylko w należących do Żydów ruderach, zupełnie pozbawionych mebli”. Jeden z takich przybytków Coxe wspominał następująco:

Naszym jedynym łóżkiem była rzucona na ziemię słoma. Poczytywaliśmy sobie za szczęście, jeśli trafiła nam się czysta. Nawet my, ludzie bynajmniej nie delikatni, dawno nawykli do wszelkiego rodzaju niewygód, cierpieliśmy w tej krainie rozpaczy. W większości krajów z rozmysłem wstrzymywaliśmy podróż na noc, aby żaden widok nie uciekł naszemu spojrzeniu. Tu jednak woleliśmy kontynuować jazdę ze względu na pokuty zadawane nam w tych naczyniach wypełnionych brudem i ubóstwem. Mam też powody sądzić, że ciemności nocy nie pozbawiły nas niczego oprócz widoku ponurych lasów, jednostajnych łanów zboża i świadectw ludzkiego nieszczęścia. Tubylcy byli biedniejsi, pokorniejsi i bardziej wynędzniali od wszystkich ludzi, których dotychczas napotkaliśmy podczas naszych podróży: gdziekolwiek się zatrzymaliśmy, tłumnie się wokół nas zlatywali, a prosząc o jałmużnę, wykonywali skrajnie upadlające gesty.

Bardzo podobne obserwacje poczynił też hrabia Louis Philippe de Ségur, poseł francuskiego króla Ludwika XVI na dwór Katarzyny II. Segur odwiedził nas w roku 1784 w drodze do Petersburga. Zapamiętał te chwilę tak:

Kiedy przybywamy do Polski, mamy poczucie, że całkowicie opuściliśmy Europę i naszym oczom ukazuje się nowy spektakl: bezkresny kraj niemal całkowicie porośnięty wiecznie zielonymi jodłami, ale zawsze smutny, z rzadka poprzedzielany uprawnymi równinami, podobnymi do wysp na oceanie; uboga, zniewolona ludność; brudne wioski; chatynki niewiele się różniące od szałasów dzikich ludów; wszystko to składa się na poczucie, że cofnęliśmy się o dziesięć wieków, że znajdujemy się pośród Hunów, Scytów, Wenedów, Słowian i Sarmatów

Równie niemiłe doświadczenia spotykały jednak nie tylko podróżników, lecz także ludzi usiłujących wspierać polskie reformy. Francuski ekonomista Pierre Samuel Dupont de Nemours, sekretarz króla Stanisława Augusta i jeden z twórców Komisji Edukacji Narodowej, jeszcze przed wyjazdem do Warszawy zapisał:

Jadę do kraju intryg, zawiści, despotów, niewolników, pyszałków, ludzi niestałych, słabeuszy i obłąkańców.

Później było już tylko ciekawiej, bo po zderzeniu z polską rzeczywistością Dupont stwierdził:

Mieszkańcy Polski nadal są poddani i dzicy; a jakże trudno ich wyrwać z tego pierwszego stanu, który warunkuje ten drugi! Podniosłem tę kwestię w kilku memorandach, które dzisiaj się oklaskuje, o których jutro się zapomni, do których zajrzy się i być może zrealizuje zawarte tam idee za sto lat.

Jeszcze smutniejsze były wnioski Georga Forstera, niemieckiego podróżnika, który w latach 1784 – 1787 (także na prośbę KEN) kierował katedrą historii naturalnej na Uniwersytecie Wileńskim. Forster wcześniej podróżował m.in. po Rosji, brał też udział w drugiej wyprawie słynnego Jamesa Cooka na południowym Pacyfiku. Widział więc w życiu wiele, ale po przyjeździe do Polski wyznał:

Ruina, nieczystość w sensie moralnym i fizycznym, pół dzikość, pół cywilizacja ludu, na każdym kroku widok piaszczystej ziemi porośniętej czarnymi lasami – przekraczało to wszelkie wyobrażenia, jakie mogłem sobie wcześniej wyrobić. Płakałem przez samotną godzinę nad sobą – a potem, jak już stopniowo przyszedłem do siebie, nad tak głęboko upadłym narodem. Pośród wszystkich narodów Europy tylko Polacy doprowadzili ciemnotę i barbarzyństwo tak daleko, że prawie wykorzenili ostatni ślad pomyślunku u swoich kmieciów; sami jednak ponoszą za to najcięższą karę, po części dlatego, że zbydlęcony wasal przynosi ledwo dziesiątą część dochodu, który przyniósłby bardziej wolny, bardziej racjonalny chłop, a po części dlatego, że sami przez swoją bezsilność stali się kpiną i pośmiewiskiem wszystkich sąsiadów.

Po pewnym czasie spędzonym w Wilnie napisał z kolei do jednego ze swoich przyjaciół:

Znalazłbyś obfity materiał do śmiechu z tego miszmaszu sarmackiego czy prawie nowozelandzkiego prymitywizmu i francuskiego superwyrafinowania… A może zresztą nie; śmiejemy się bowiem tylko z ludzi, którzy ponoszą winę za to, że są śmieszni, nie zaś z tych, którzy na skutek formy rządu, hodowli (bo tak należałoby tutaj nazwać edukację), przykładu innych, księży, despotyzmu mocarnych sąsiadów tudzież czeredy francuskich wagabundów i włoskich nicponiów, są psuci i już od młodości nie mają przed sobą perspektyw na poprawę swojego losu. Autentyczny lud, te miliony bydła w ludzkiej formie, całkowicie odcięte od wszystkich przywilejów ludzkości, na skutek wieloletniej niewoli lud osiągnął taki poziom zezwierzęcenia i niewrażliwości, nieopisanego lenistwa i zupełnie głupiej ciemnoty, że nawet w ciągu stulecia nie wspiąłby się do poziomu motłochu z innych europejskich krajów.

Brutalne? Z pewnością! Ale najsmutniejsze było to, że wszystkie powyższe opinie były do siebie łudząco podobne. Nieprzypadkowo sformułowano je akurat w XVIII stuleciu, bo to właśnie wtedy szlacheckie warcholstwo osiągnęło w Polsce swoje apogeum. Był to, że tak powiem, złoty wiek folwarcznego rozpasania i czas, kiedy anarchia oraz niewolniczy wyzysk osiągnęły skalę niemalże biblijnej plagi. Wszelkie próby reform przegrywały z prywatą i pogardą wobec chłopstwa, a sobiepaństwo okazało się silniejsze niż jakiekolwiek głosy rozsądku. To była droga do nieuchronnej katastrofy.


Pisząc ten artykuł korzystałem z następujących źródeł:

1. Jean-Jacques Rousseau,Uwagi o rządzie Polski
2. Larry Wolff, Wynalezienie Europy Wschodniej. Mapa cywilizacji w dobie Oświecenia. Kraków 2020.

Strona głównaHistoria„Miliony bydła w ludzkiej formie”

3.1/5 - (8 votes)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *