A gdyby pańszczyzny nigdy nie było…

Historia

Był w dziejach dawnej Rzeczypospolitej moment, kiedy złota wolność szlachecka mogła przyjąć  zupełnie inny kształt, a losy kraju potoczyć się inaczej. Bez anarchii, postępującej oligarchizacji i folwarcznej katastrofy gospodarczej. Być może także bez pańszczyźnianego upodlenia większości ludności.

Epizod, który chciałbym przypomnieć w dzisiejszym wpisie miał miejsce w pierwszej połowie XVI wieku i nosił nazwę ruchu egzekucyjnego. Pod pojęciem tym kryło się stworzone przez część szlachty stronnictwo, domagające się (stąd nazwa ruchu) egzekucji praw i dóbr. Czyli mówiąc prościej – głębokich reform ustrojowych. Już w początkach kształtowania się polskiego parlamentaryzmu i demokracji szlacheckiej część możnych zdawała sobie bowiem sprawę, że sprawy państwa zmierzają w złym kierunku. Działo się tak m.in. za sprawą polityki ostatnich Jagiellonów, którzy wyraźnie faworyzowali wąską grupę magnaterii. Dwóch Zygmuntów i Bona namiętnie rozdawało królewskie majątki oraz urzędy, lecz wbrew intencjom władców nijak nie przyczyniało się to do wzmocnienia monarchii. Hojnie obdarowywani magnaci umacniali się na państwowych posadach i pomnażali swoje fortuny, ale dobro kraju interesowało ich raczej średnio. Kto by pomyślał?

W tej sytuacji część szlachty zaczęła żądać na sejmach kodyfikacji prawa, jasnego określenia urzędowych kompetencji oraz zakazu sprawowania wielu funkcji publicznych przez jedną osobę. Ruch egzekucyjny domagał się też zwrotu bezprawnie przyznanych królewszczyzn oraz rozdzielenia skarbu państwa od prywatnych dochodów monarchy. Jakby tego było mało, niektórzy możni zaczęli coś marudzić o potrzebie stworzenia jednolitego sądownictwa i powołania stałej armii. Ci najbardziej radykalni, związani z reformacją, wspominali nawet o ograniczeniu przywilejów kleru i jego opodatkowaniu. Takie pomysły po prostu musiały wzbudzać opór.

Wyszło jak zwykle

I wzbudzały, bo choć burzliwa działalność ruchu egzekucyjnego trwała dobre kilkadziesiąt lat, jego osiągnięcia okazały się mocno ograniczone. Największymi sukcesami reformatorów było niewielkie wzmocnienie roli Sejmu oraz powołanie stałych organów sądowych – Trybunału Koronnego i Trybunału Litewskiego. Udało się także odzyskać część królewskich majątków, wprowadzić jednolitą walutę (polski floren, zwany także złotym) oraz przeznaczyć czwartą część dochodów skarbu na utrzymanie regularnej armii – tzw. wojska kwarcianego.

Niestety, nawet te wątłe reformy miały krótki żywot, bo idee naprawy państwa szybko zaczęły przegrywać z wygodną dla szlachty anarchią. Sejmy z czasem zamieniły się w bezproduktywne, pijackie burdy. Królewskie ziemie i urzędy ponownie zagrabili nieliczni magnaci, a działalność trybunałów stała się fikcją. Armia kwarciana okazała się śmiesznie słaba i wiecznie brakowało jej pieniędzy. Możni panowie zdecydowanie woleli inwestować w prywatne wojska, często finansowane z samodzielnie bitego pieniądza. Tę historię doskonale znamy i wiemy, jak się skończyła.

Co by było, gdyby

Zabawmy się jednak w nielubiany przez historyków eksperyment i zastanówmy, jak mogłyby się potoczyć losy Rzeczpospolitej, gdyby ruch egzekucyjny odniósł sukces. Czy Polska mogła dzięki niemu uniknąć szlachecko-magnackiej anarchii? Czy reformy ustrojowe przeprowadzone jeszcze w XVI wieku ochroniłyby ją przed  zagładą, do której nieuchronnie zmierzała? Czy inna Rzeczpospolita potraktowałby lepiej swoich chłopskich poddanych?

Zacznijmy od tego, że działalność ruchu egzekucyjnego nie była w istocie niczym innym, niż tylko wewnętrznym sporem stanu szlacheckiego. Biedniejsi arystokraci walczyli z bogatszymi o wpływy i dostęp do państwowej kasy, a idea dobra wspólnego – choć często wałkowana przez sejmowych oratorów – wcale nie była priorytetem. W programie „postępowej” szlachty też znalazły się bowiem postulaty szkodliwe i zawierające w sobie zalążek późniejszej katastrofy – zwolnienie szlachty z ceł czy ograniczenie praw mieszczan.

Przeczytaj też: Jak szlachta zaorała samą siebie

Ciężko też jednoznacznie stwierdzić, czy racji w sporze nie mieli przypadkiem ostatni Jagiellonowie. Być może to właśnie ograniczenie roli Sejmu ukróciłoby późniejszą anarchię i patologie w stylu liberum veto. Niewykluczone, że rządy sprawowane przez monarchów i nieliczną grupę najbogatszych magnatów mogły przyczynić się do wzmocnienia władzy centralnej. A może tylko przyspieszyłyby proces oligarchizacji i osłabienia pozycji króla.

Przeczytaj też: Dlaczego pańszczyzna była gorsza od dżumy

To oczywiście tylko spekulacje. Podobnie, jak domysły dotyczące innej wersji systemu społeczno-gospodarczego. Raczej trudno sobie wyobrazić, aby w jakimkolwiek kraju XVI wiecznej Europy mógł się ukształtować model zupełnie wolny od relacji feudalnych i przyznający chłopom szersze prawo do udziału w rządach. Rzeczpospolita nie była tu żadnym wyjątkiem, ale reformy postulowane przez ruch egzekucyjny mogły (hipotetycznie) chociaż trochę złagodzić oblicze naszej pańszczyzny. Gdyby w Polsce powstał sprawny aparat sądowniczy, być może objąłby on z czasem również chłopów i uwolnił masy ludowe spod wyłącznej jurysdykcji szlachty. Jeśli możni zdecydowaliby się na opłacanie stałych podatków, być może folwarki zostałyby zmuszone do szybszego zastąpienia osobistego poddaństwa chłopów przez czynsze.

Niestety, nigdy się tego nie dowiemy. Na wszelki wypadek większość szlachty postanowiła jednak nie testować podobnych rozwiązań i wybrała wariant korzystny tylko dla niej. Przynajmniej początkowo, bo historia pokazała, że radykalna odmiana feudalizmu z czasem wykończyła również jaśniepanów.

Strona głównaHistoriaA gdyby pańszczyzny nigdy nie było…

5/5 - (2 votes)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *