Dlaczego pańszczyzna była gorsza od dżumy

Historia

Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego Polska oraz inne kraje naszej części Europy są biedniejsze i słabiej rozwinięte od państw leżących na zachodzie? Przyczyny leżą głęboko w historii feudalizmu, który – biorąc za przykład dawną Rzeczpospolitą – objawił się m.in. pod postacią pańszczyzny i szlacheckich przywilejów. Zjawisk bardziej szkodliwych od śmiercionośnej zarazy.

Ponieważ dzisiejszy wpis będzie raczej smutny, pozwólcie proszę, że dla pocieszenia zacznie się jak bajka. Otóż dawno, dawno temu (ale tak całkiem dawno, bo jeszcze w średniowieczu) nic nie wskazywało, że czeka na los europejskiego zadupia. Owszem, nasza część kontynentu już wtedy była biedniejsza i gorzej rozwinięta, ale potrafiła skutecznie wdrażać u siebie płynące z Zachodu wzorce kulturowe oraz organizacyjne. Szło nam całkiem nieźle i  być może nigdy nie stalibyśmy się ubogimi peryferiami, gdyby nie splot kilku wydarzeń.

Szlachta groźniejsza od zarazy

Degrengoladę zapoczątkowała wielka epidemia dżumy, która spustoszyła Europę w latach 1347 – 1353. Szacuje się, że czarna śmierć mogła zabić nawet 60 proc. populacji kontynentu, lecz dotknęła ona głównie jego zachodniej części. Wywołany zarazą spadek liczby ludności przyniósł ogromne niedobory siły roboczej i zupełnie sparaliżował gospodarkę. Zmusiło to właścicieli ziemskich do poluzowania obciążeń feudalnych i przyspieszyło rozwój rynku opartego na wymianie pieniężnej. Zniszczone majątki trzeba było jakoś odbudować, a przecież nie mogli tego zrobić zdziesiątkowani chłopi.

A co działo się w tym czasie w krajach leżących na wschód od Łaby? Epidemia obeszła się z nimi dużo łaskawiej, co spowodowane było, paradoksalnie, dużo niższym poziomem rozwoju cywilizacyjnego. Mniejsza liczba ludności, słabiej rozbudowana sieć miast czy oddalenie od głównych szlaków handlowych uniemożliwiały rozprzestrzenianie się dżumy i tłumiły zarazę w zarodku.

Pozornie mieliśmy więc szczęście, ale czego nie zdołała zrobić epidemia, dokonała wschodnioeuropejska szlachta. Ponieważ nasi panowie nie stracili tak wielu poddanych, sprytnie wykoncypowali, że zaraza jest doskonałą okazją, aby feudalną śrubę przykręcić jeszcze bardziej. W przeciwieństwie do Zachodu, ilość powinności spoczywających na chłopach została więc zwiększona. 

Jak skolonizowaliśmy samych siebie

Kolejny akt dramatu rozegrał się w epoce wielkich odkryć geograficznych. Kruszce oraz towary płynące z pierwszych kolonii przyniosły boom gospodarczy i doprowadziły do gwałtownego wzrostu liczby ludności zachodniej Europy. Słowem kluczem ponownie jest tu jednak „zachód”, bo nasza część kontynentu załapała się na zyski z ożywienia tylko w niewielkim stopniu. Mogliśmy w całym procesie odegrać co najwyżej rolę dostawcy żywności i aby sprostać temu zadaniu… skolonizowaliśmy samych siebie.

Władcy wschodniej Europy kolejny raz postanowili bowiem wykorzystać zaistniałą sytuację w jedyny znany sobie sposób – zwiększając chłopski ucisk. I przykładem niech będzie tutaj dawna Polska, dla której przełom wieku XV i XVI był czasem obłąkańczego wręcz rozrostu szlacheckich przywilejów oraz budowy folwarcznego systemu gospodarczego. Jeszcze o tym nie wiedzieliśmy, ale to właśnie wtedy doszło do pęknięcia, które w kolejnych wiekach doprowadziło do trwałego podziału Europy na dwie części.

Przeczytaj też: Dlaczego folwark był (i jest) słabym biznesem

Zachód postawił na handel i rozwój gospodarki pieniężnej, a świadczenia feudalne zastępować zaczął systemem czynszów. Wschód wybrał niekończące się zwiększanie wymiaru pańszczyzny i jej odpowiedników. Na Zachodzie kiełkować zaczął absolutyzm, który doprowadził z czasem do wzmocnienia władzy centralnej i ograniczenia roli magnatów. Na Wschodzie struktury państwowe ulegały osłabieniu, kwitła anarchia i oligarchia. W Polsce doskonale wiemy, jak się to skończyło.

Bierny jak chłop

A najgorsze było to, że wszystkie te niszczycielskie zmiany przechodziły praktycznie bez oporu. Że wschodnioeuropejskie masy ludowe pokornie przyjmowały swój los i prawie wcale się nie buntowały. Na Zachodzie wszelkie próby zwiększenia chłopskich obciążeń z miejsca spotykały się z mniejszym lub większym sprzeciwem, a pragnący ich magnaci nigdy nie mogli spać spokojnie. Owszem, powstania były topione we krwi, ale stopniowo podkopywały fundamenty feudalizmu. Tak, jak niemiecka wojna chłopska z lat 1524 – 1525, która – choć zakończyła się klęską buntowników – była wyraźną zapowiedzią zmian społecznych w przyszłości.

Przeczytaj też: Największy dramat w historii Polski

A na Wschodzie? Tutaj wszystko działo się na odwrót. Zamiast zanikać, powinności feudalne systematycznie rosły. Wraz z nimi zwiększała się ludowa bieda i rozpasanie arystokracji. W przypadku Polski osiągając swoje apogeum w wieku XVIII, czyli w momencie, gdy Zachód wprowadzał u siebie ideały oświecenia i stanął u progu rewolucji przemysłowej. Dla nas był to czas upadku i nieudolnych, mocno spóźnionych reform. A także bierności, która towarzyszyła nam także przez większość kolejnego stulecia i która zapewniła pańszczyźnie nienaturalnie długi żywot. Jego skutki odczuwamy do dziś.

Przeczytaj też: Żyć jak Pan, czyli mokry sen Homo folvarkensis


Pisząc ten artykuł korzystałem m.in. z:

1. Janusz T. Hryniewicz, Polityczny i kulturowy kontekst rozwoju gospodarczego. Warszawa 2004.
2. Marcin Piątkowski, Europejski lider wzrostu. Polska droga od ekonomicznych peryferii do gospodarki sukcesu.Warszawa 2019.

Strona głównaHistoriaDlaczego pańszczyzna była gorsza od dżumy

5/5 - (3 votes)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *