Dlaczego folwark był (i jest) słabym biznesem

BiznesHistoria

Zgodnie z często powielaną opinią, dawna Rzeczpospolita (szczególnie w tzw. złotym wieku) była krainą mlekiem i miodem płynącą. Może i chłopom działo się źle, ale szlachta żyła dostatnio, a Polska pod jej rządami urosła do rangi spichlerza Europy. Nic bardziej mylnego! Folwarczna gospodarka zawsze była zaprzeczeniem wydajności i nigdy nie pozwoliła nam się stać ekonomiczną potęgą.

Zacznijmy od tego, czym właściwie był folwark. Terminem tym przyjęto określać dużych rozmiarów gospodarstwo rolne, opierające się na przymusowej pracy chłopów i produkujące z myślą o zbycie swoich produktów. Folwark był więc typowym przedsiębiorstwem feudalnym, ale od swoich odpowiedników na zachodzie Europy odróżniały go dwie rzeczy – wszechwładza właściciela oraz cel gospodarczy.

Po pierwsze, polscy panowie nie podlegali władzy króla, przepisom prawa czy obowiązkowi wywiązywania się z jakichkolwiek umów. Należące do szlachty majątki były de facto odrębnymi państewkami, których posiadacze sprawowali rolę władców absolutnych, dzierżących pełnię władzy administracyjnej i sądowniczej. Czyli w skrócie: szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie.

Po drugie, folwark nigdy nie był, jak nazwalibyśmy to dzisiaj, skalowalnym biznesem, nastawionym na rozwój. Jego główny cel stanowiło zapewnienie bytu rodzinie magnata i związanej z nią koterii. Majątek ziemski miał wyżywić jeden ród, wydajność ekonomiczna miała znaczenie drugorzędne.

Jeśli do powyższego zestawu dorzucimy jeszcze fanatyczną niechęć szlachty do handlu, a także jej pogardę wobec rzemiosła i miast, otrzymamy gotową receptę na gospodarczą katastrofę. I dawna Rzeczpospolita taką właśnie katastrofą była.

Otyli alkoholicy w pałacach

Dlaczego tak się stało? Chora mentalność szlachty sprawiła, że przez ponad trzysta lat historii nowożytnej, Polska praktycznie nie zbudowała gospodarki opartej na pieniądzu i do końca swego istnienia uparcie trzymała się prymitywnej wymiany płodów rolnych oraz niewolniczej pracy chłopów. W Rzeczpospolitej mechanizmy rynkowe zastąpione zostały przez widzimisię posiadaczy ziemskich, co zaowocowało znacznie większymi niż na Zachodzie nierównościami. Problemem był także nieustanny deficyt w handlu zagranicznym oraz towarzysząca mu drożyzna towarów pochodzących z importu.

Na tym jednak lista folwarcznej patologii wcale się nie kończyła. Dostęp do darmowej siły roboczej zniechęcał szlachtę do jakiejkolwiek mechanizacji rolnictwa czy rozbudowy urządzeń agrotechnicznych. Jaśniepanowie przez całe dziesięciolecia uprawiali te same gatunki zbóż i sprzedawali je po niemal niezmienionych, bardzo już nieaktualnych cenach.

Przeczytaj też: Jak szlachta zaorała samą siebie

Odpowiedzią na spadek plonów była gospodarka ekstensywna, polegająca na tym, że zamiast stosowania bardziej wydajnych odmian, nawozów czy lepszych sposobów uprawy, zasiewano większe obszary nieużytków. Rezultaty takich poczynań były żadne, ale dla szlachty jedynym sposobem na problemy było zwiększanie wymiaru pańszczyzny. A jeśli i to nie pomagało (bo np. chłopi pomarli w wyniku zarazy) zawsze można było dołożyć roboty ocalałym.

Skromne zyski z takiej gospodarki trafiały oczywiście do szlachty, która w większości je przejadała. W najlepszym przypadku wydając na towary luksusowe, ale zwykle w sposób najbardziej dosłowny. Bo życie szlachty sprowadzało się do balowania, obżarstwa i pijaństwa. Efekt był taki, że ogromnym europejskim państwem rządziła garstka otyłych alkoholików. Mieszkali w pałacach, ale otaczało ich morze sypiących się chałup oraz głodujących od pokoleń ludzi. I taki to był biznes.

Spichlerz Europy nigdy nie istniał

Wszelkie opowieści o bogactwie Rzeczypospolitej Obojga Narodów można więc włożyć między bajki. Rzekomy spichlerz Europy nigdy nie istniał, bo nawet w „złotym” XVI wieku Polska była w stanie pokryć maksymalnie dwa procent zapotrzebowania kontynentu na zboże. Z jednego zasianego ziarna zbierano u nas statystycznie trzy, podczas gdy w Niemczech, Francji i Anglii wartości te wynosiły od pięciu do nawet dziesięciu ziaren. Z upływem czasu produktywność polskiego rolnictwa tylko się obniżała, podobnie zresztą, jak jego dochodowość. Wspomniana wcześniej polityka cenowa szlachty sprawiała, że na sprzedaży polskiego zboża więcej od niej zarabiali np. kupcy w Niderlandach. W kolejnym stuleciu było tylko gorzej. Pod względem zamożności Polska ustępowała wtedy nie tylko wymienionym wcześniej państwom, lecz również Śląskowi, Czechom, a nawet Rosji. Najbliżej było nam do ówczesnej Hiszpanii, Portugalii, południa Włoch czy europejskich obszarów Turcji.

Chłopska zagroda na szkicu autorstwa Jana Piotra Norblina

W XVIII wieku przepaść między Rzeczpospolitą i najbardziej rozwiniętymi krajami Europy była już gigantyczna. W epoce, gdy na Zachodzie rozkwitały manufaktury i rodził się pierwszy przemysł, nad Wisłą wciąż rządził pług, a niemal każda myśl o inwestowaniu kapitału uchodziła za herezję. Manufaktury, jeśli w ogóle już powstawały, były bardzo prymitywne i produkowały wyłącznie na potrzeby magnata. Siłą roboczą byli w nich oczywiście pańszczyźniani chłopi.

Przeczytaj też: Największy dramat w historii Polski

Jednym z symboli rozkładu szlacheckiej Rzeczypospolitej stał się wreszcie upadek miast. W XVIII wieku Warszawa, wciąż jeszcze stolica jednego z największych państw Europy, nadal pozostawała zapadłą dziurą, liczącą ledwo 100 tys. mieszkańców. W tym samym czasie populacja Londynu zbliżyła się do miliona, Paryża przekroczyła 600 tys. a Wiednia i Moskwy ok. 250 tys. Mniejsze ośrodki też właściwie w Polsce nie istniały, bo ówczesny Gdańsk liczył sobie ok. 40 tys., a Lwów i Kraków odpowiednio 30 i 20 tys. mieszkańców. W większości nędzarzy, pozbawionych szerszych praw politycznych i wpływu na losy kraju. Szlachta oczywiście nie widziała w tym wszystkim żadnego problemu i z kolejnych klęsk spadających na kurczącą się Rzeczpospolitą nie wyciągała żadnych wniosków.

Dobrze jest, jak jest

I z wnioskowaniem oraz perspektywicznym myśleniem o gospodarce mamy problem do dziś. Dla wielu polskich przedsiębiorców ważniejszy od długofalowego rozwoju wciąż jest doraźny zysk, co znajduje potwierdzenie m.in. w badaniach innowacyjności. Zgodnie z cyklicznym rankingiem sporządzanym przez Komisję Europejską, Polska pod tym względem od lat wlecze się w unijnym ogonie, a w ubiegłym roku zajęła piąte miejsce od końca. Ta chorobliwa niechęć wobec zmian widoczna jest szczególnie w tzw. „firmach rodzinnych”, których głównym celem, podobnie jak w staropolskim folwarku, jest zapewnienie wystawnego życia właścicielowi oraz jego pociotkom. W perspektywie najbliższego miesiąca i kosztem wszystkich dookoła – klientów, kontrahentów, no i oczywiście pracowników. Więcej na temat takich postaw pisałem już m.in. w Opowieści o Januszu, co na obcego robił nie będzie.

Zadziwiające są również inne analogie związane z ogólnym bezwładem państwa i złym gospodarowaniem. Podobnie jak jej szlachecka poprzedniczka, także współczesna Polska systematycznie się wyludnia. Populacja naszego kraju maleje nieprzerwanie od ponad dwudziestu lat, a w przypadku mniejszych miast liczba ludności zmniejsza się średnio o ok. 10-15 proc. rocznie. Słabe perspektywy zawodowe sprawiają, że młodzi Polacy panicznie boją się braku pieniędzy, a przez odwieczny brak mieszkań ponad połowa ludzi w wieku 25-34 lat nadal mieszka z rodzicami. Jeśli już odważą się na usamodzielnienie, to skazani są zwykle na dożywotnie zadłużenie lub zmagania z typowo folwarcznym rynkiem najmu.

Sami przyznacie, że wszystkie te problemy wyglądają dziwnie znajomo. Ktoś powiedział kiedyś, że jeśli historia uczy czegokolwiek, to tylko tego, że ludzie niczego nie nauczyli się z historii. I do Polaków ta myśl pasuje szczególnie dobrze.


Pisząc ten artykuł korzystałem m.in. z następujących źródeł:

1. Janusz T. Hryniewicz, Polityczny i kulturowy kontekst rozwoju gospodarczego. Warszawa 2004.
2. Marcin Piątkowski, Europejski lider wzrostu. Polska droga od ekonomicznych peryferii do gospodarki sukcesu. Warszawa 2019.
3. European innovation scoreboard
4. Główny Urząd Statystyczny

Strona głównaHistoriaDlaczego folwark był (i jest) słabym biznesem

5/5 - (2 votes)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *