Opowieść o Januszu, co na obcego robił nie będzie

Praca

Prędzej czy później ten temat po prostu musiał się na Pańszczyźnie pojawić. Przed Wami materiał poświęcony kwiatowi polskiej gospodarki, czyli osławionym Januszom biznesu. Mieliście okazję ich spotkać?

O niezwykłej przedsiębiorczości Januszów rodzimego biznesu napisano już bardzo wiele. Nie mam więc zamiaru po raz kolejny wałkować kwestii nielegalnego zatrudniania Ukraińców, umów śmieciowych czy żałosnych pensji wypłacanych pod stołem i grubo po terminie. Takie praktyki są codziennym doświadczeniem kilku milionów ludzi i cytując pewnego klasyka, szkoda strzępić ryja.

W poniższym materiale chciałbym natomiast zwrócić uwagę, a jakże, na pańszczyźniany pierwiastek tkwiący w duszy Janusza i determinujący większość jego cwaniackich poczynań.

Pan i cham w jednej osobie

Mentalność Janusza biznesu to kolejny przykład mieszanki sprzeczności, jakie wywołuje głęboko zakorzeniony kompleks folwarku. Pańszczyźniany biznesmen decyduje się założyć własny interes, ponieważ nie chce służyć żadnemu panu i „robić na obcego”. Równocześnie gardzi jednak swoimi pracownikami i sam traktuje firmę jak pracę na etacie. Janusz jest w istocie zaawansowaną wersją folwark managera, noszącą w sobie wyraźne cechy pracownika, o którym rozpisywałem się w tekście o skazanych na zawodowe dożywocie

Brak mu perspektywicznego myślenia biznesowego, a jedynym celem jest zarobienie na kolejny miesiąc działalności firmy. Chodzi o to, żeby robić, ale się nie narobić. Ważniejsza od rozwoju przedsiębiorstwa jest możliwość leasingu drogiego samochodu czy kupna większego telewizora. Zastaw się, a postaw się – niech widzą, jaki z Janusza krezus. Utrzymanie wizerunku bogacza przy jednoczesnej niechęci do rozwoju może być oczywiście trudne, ale da się temu zaradzić. Można np. oprzeć swój biznes na współpracy z jednym, dużym klientem lub dostawcą. Ryzykowne? Może i tak, ale jest robota. Tyle wystarczy, na chuj drążyć temat.

Tym sposobem Janusz skazuje się jednak na służbę u pana i staje się całkowicie zależny od jego kaprysów oraz, przede wszystkim, przelewów. To chyba nie tak miało być…

U Janusza na zakładzie

Dysonans między służalczością i wielkopańskimi (pozbawionymi wszelkich podstaw) aspiracjami da się na szczęście odreagować na pracownikach. Janusz może przyjąć w tym celu dwie strategie.

Pierwsza zakłada całkowity brak zainteresowania tym, co dzieje się w jego własnej, kilkuosobowej firmie. Janusz liczy pieniądze, nic innego go nie obchodzi. Z każdym problemem pracownicy muszą sobie radzić sami i niech się cieszą, że w ogóle mają pracę. Parafrazując innego klasyka (takiego łysego), Janusz się wyżywi.

Efekt jest taki, że właściciel firmy sam paraliżuje jej działanie i utrudnia własnym ludziom prawidłowe wykonywanie obowiązków. Procedury, organizacja pracy czy podział zadań to jakieś dziwne fanaberie. I mniejszy zarobek dla Janusza.

Drugie rozwiązanie jest dokładnie odwrotne i polega na ingerencji w każdy, najdrobniejszy aspekt pracy podwładnych. Szef chce osobiście kontrolować każdą transakcję, przeczytać każdego maila i być obecnym przy każdej rozmowie. Pracownikom nie można ufać, bo jeszcze przez nich nie uda się zarobić na kolejną ratę leasingu.

Nie muszę chyba tłumaczyć, że obie techniki są, łagodnie mówiąc, dosyć kłopotliwe dla zatrudnionych w firmie ludzi. Niestety, na tym Januszowe zdolności wcale się nie kończą. Właściciel folwarku dla podbudowania swojego ego lubi się bowiem otaczać liczną świtą. Jest ona rekrutowana, o ile można w ogóle tak powiedzieć, spośród kolegów ze studiów, znajomków z rodzinnej wsi i bliżej nieokreślonych pociotków. Większość z nich ma raczej blade pojęcie o pracy firmy, ale pełni funkcje mniej lub bardziej oficjalnych menedżerów. 

Zaangażowanie jednych sprowadza się do aktu obecności w firmie, inni są z kolei okiem i uchem samego Janusza – kontrolują, sprawdzają, donoszą. Ich obecność absolutnie nic nie wnosi i raczej tylko pogarsza atmosferę, ale to przecież nieistotny detal. Janusz ma poczucie wielkopańskiej sprawczości i przekonanie, że firma zapewnia mu władzę. Błyszczy w oczach swojego szwagra, syna wójta i Mariolki z liceum. Reszta zespołu to tylko parobki.

I może przez kolejny miesiąc uda się ten stan rzeczy utrzymać…

Strona głównaPracaOpowieść o Januszu, co na obcego robił nie będzie
5/5 - (5 votes)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *