PRL (część II). Kolejne oblicze folwarku?

Historia

W pierwszym materiale na temat PRL pokusiłem się o tezę, że lata 1944 – 1989 były najlepszym okresem w historii Polski. Ponieważ jednak równowaga w przyrodzie musi być zachowana, tym razem chciałbym przekonać Was, że komunizm wcale nie był taki dobry. Człowiek nie powinien się przywiązywać do własnych opinii 😉

Poprzedni artykuł poświęcony PRL ociekał zachwytami nad tym, jak to komuniści (po raz pierwszy w historii Polski) zerwali z feudalnym dziedzictwem gospodarczym. Postawili na szybką industrializację, przeprowadzili reformę rolną, wytępili analfabetyzm i zbudowali egalitarne społeczeństwo masowe. W tej kwestii zdania nie zmieniłem, ale wyrwanie ludu ze wsi nie było wcale równoznaczne z wyrwaniem wsi z ludu. A ukończenie szkoły i wyprowadzka do miasta nie gwarantowały pokonania pańszczyźnianego kompleksu. I paradoksalnie sprzyjał temu właśnie… chory system PRL.  

Życie w socjalistycznym folwarku

Jak to możliwe? Otóż ustrój społeczno-gospodarczy Polski Ludowej opierał się na kliku, nazwijmy to eufemistycznie, niezbyt rozsądnych zasadach. Jeden ośrodek władzy, centralnie sterowana gospodarka i oficjalny brak bezrobocia sprzyjały licznym patologiom. Jedną z nich była nieograniczona wszechwładza kierownictwa państwowych zakładów. Inną – filozofia „czy się stoi, czy się leży”, w myśl której praca i płaca po prostu się należały. Niezależnie od wydajności czy jakichkolwiek wyników. Efekt był taki, że komunizm bardzo skutecznie pielęgnował w Polakach typowo folwarczną mentalność. Czym objawiała się pańszczyzna w wersji PRL? Składało się na nią parę społecznych fenomenów.

Komunistyczna magnateria

Dyrektorzy socjalistycznych zakładów zadziwiająco łatwo przyswoili staropolską zasadę „szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie”.
I właściwie nie ma się czemu dziwić, bo zjawisku temu sprzyjał fakt, że komunistyczni arystokraci i wojewodowie należeli zwykle do jednej, jedynie słusznej partii. Skala łapownictwa i kupczenia stanowiskami przypominała więc to, co działo się na dawnych sejmach i w magnackich koteriach I Rzeczypospolitej. Równie powszechna  była też prywata, bo kierownicy w PRL nagminnie nadużywali swoich stanowisk, a firmowy majątek i pracowników wykorzystywali np. do budowy swoich domów lub daczy.

3 x K – kumoterstwo, kolesiostwo i kliki

PRL-owskim odpowiednikiem wspomnianych już koterii były wszechobecne w zakładach pracy kliki. Komunistyczni magnaci oraz ich klienci tworzyli nieformalne grupy nastawione na uzyskiwanie korzyści kosztem innych. Przykładem takich działań w warunkach gospodarki nakazowo-rozdzielczej było m.in. przydzielanie mieszkań „swoim”. Kwatery w przecudnej urody blokach często otrzymywali ci, którym żadne lokum nie przysługiwało, powszechne było też skracanie terminu oczekiwania na przydział. W skrajnych przypadkach zdarzało się również obdarowywanie koleżków nawet kilkoma mieszkaniami, które po odpowiednich przeróbkach zamieniały się w pokaźne M-12.

Przeczytaj też: PRL (część I). Najlepszy okres w historii Polski?

Przywileje socjalistycznej szlachty

Partyjni aparatczycy i ludzie zajmujący stanowiska kierownicze cieszyli się w PRL specjalnymi względami, podobnymi nieco do szlacheckich przywilejów. Polegały one głównie na dostępie do towarów niedostępnych powszechnie lub uznawanych za luksusowe. Takich, jak chociażby samochody, które można było zdobyć m.in. przy pomocy talonów. Sęk w tym, że ich dystrybucja ograniczała się wyłącznie do wyższych stanowisk, a przeciętny przedstawiciel klasy robotniczej mógł sobie Poloneza pooglądać co najwyżej w „07 zgłoś się”. O ile oczywiście miał telewizor.

Bierność ludu pracującego

Ponieważ szefowie komunistycznych zakładów pracy zachowywali się jak właściciele folwarków, pracownicy tych zakładów postępowali jak pańszczyźniani chłopi. Ich postawa charakteryzowała się biernością, brakiem samodzielności i apatycznym oczekiwaniem na polecenia. Również w czasie wolnym, np. podczas organizowanych przez państwo wakacji w zakładowych ośrodkach wczasowych. Socjalistyczni włościanie wykazywali ponadto niechęć wobec wszelkich zmian i byli prawdziwymi mistrzami w symulowaniu pracy oraz udawaniu, że założony plan został wykonany.

Przeczytaj też: Na czym polega mentalność pańszczyźniana (część III)

Pijaństwo i załatwianie spraw „za flaszkę”

W bezproduktywnej gospodarce PRL znaczna część dochodów państwa pochodziła ze sprzedaży alkoholu. Pod tym względem Polska Ludowa również przypominała folwarki, które w dużym stopniu opierały się na zyskach z propinacji. Efektem była plaga alkoholizmu, powszechne pijaństwo w pracy i łapownictwo opierające się na załatwianiu spraw „za flaszkę”. Alkohol stał się w socjalizmie niemal oficjalną walutą, bez której społeczeństwo nie było w stanie funkcjonować.

Przeczytaj też: Ze mną się nie napijesz?!

Wynoszenie z pracy

Ponieważ każdy pijak to złodziej 😉 normą w czasach komunizmu było też okradanie zakładów pracy. Człowiek socjalistyczny nie różnił się w tej kwestii bardzo od chłopa pańszczyźnianego, który również starał się oskubać swego pana przy każdej możliwej okazji. Z fabryk i placów budowy na potęgę znikały więc narzędzia i materiały, które wykorzystywano do wykończenia własnych domów lub sprzedawano. Czasem za wspomnianą już flaszkę. W ten sposób rekompensowano sobie niskie płace i powszechny na rynku niedobór towarów.

***

Podobnych analogii między (sic!) Rzeczpospolitą szlachecką i ludową znalazłoby się pewnie jeszcze sporo. Jeśli przychodzą Wam do głowy inne przykłady, nie krępujcie się wspomnieć o nich w komentarzach. Ja natomiast dorzucę na koniec jeszcze jeden wspólny wątek – odrealnienie elit rządzących.

Przeczytaj też: Największy dramat w historii Polski

Co mam na myśli? Otóż większość dawnej szlachty nawet w przeddzień trzeciego rozbioru święcie wierzyła, że złota wolność jest najdoskonalszym ustrojem na świecie. Choć z dawnej Polski został już tylko dogorywający kadłubek, jaśniepanowie nadal byli przekonani, że nie ma innej drogi niż liberum veto i pańszczyzna. Nie inaczej było u schyłku PRL. W latach 80., kiedy gospodarka socjalistyczna wydzielała już wyraźnie trupi odór, partyjny beton wciąż przekonywał, że system komunistyczny to prawdziwy raj.

Obie utopie zakończyły swój żywot z hukiem, potwierdzając, że wszechwładza wąskiej grupy ludzi zawsze prowadzi do katastrofy. Nawet wtedy, gdy ta grupa ma gęby wypchane frazesami o wolności i równości.


Pisząc ten artykuł korzystałem z następujących źródeł:

1. Krystyna Daszkiewicz, Traktat o złej robocie. Poznań 2024.
2. Janusz Hryniewicz, Stosunki pracy w polskich organizacjach. Warszawa 2007.
3. Janusz Hryniewicz, Polityczny i kulturowy kontekst rozwoju gospodarczego. Warszawa 2004.

Strona głównaHistoriaPRL (część II). Kolejne oblicze folwarku?
Oceń post

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *