Przed Wami dziewiczy wpis na tym blogu i równocześnie pierwsza część dłuższej serii poświęconej folwarcznym relacjom panującym w pracy. Zacznijmy od samego początku, czyli od procesu rekrutacji.
Zanim jednak przejdę do meritum, pozwólcie proszę, że uraczę Was nieco przydługim wstępem dotyczącym samej idei pracy. To kwestia ważna nie tylko dla tematu rekrutacji, lecz również dla kolejnych wpisów, które ukażą się na Pańszczyźnie.
Czym właściwie jest praca?
Kodeks pracy opisuje ją w kategoriach raczej prostej relacji między pracownikiem i pracodawcą. Rolą pracownika jest wykonywanie pracy określonego rodzaju na rzecz pracodawcy i pod jego kierownictwem oraz w miejscu i czasie przez niego wyznaczonym. Pracodawca zobowiązany jest z kolei zapewnić pracownikowi warunki do realizacji zadań służbowych i zagwarantować mu wynagrodzenie.
Przepisy dość precyzyjnie określają też szczegółowe obowiązki, jakie spoczywają na obu stronach stosunku pracy. W przypadku pracownika lista ta obejmuje m.in.:
- sumienne i staranne wykonywanie pracy;
- stosowanie się do poleceń przełożonych (jeśli nie są one sprzeczne z prawem lub zawartą umową);
- przestrzeganie czasu i regulaminu pracy;
- nieprowadzenie działań konkurencyjnych wobec pracodawcy.
Do powinności pracodawcy zaliczono natomiast:
- organizowanie pracy w sposób zapewniający pełne wykorzystanie czasu pracy;
- zapewnianie pracownikom, przy wykorzystaniu ich uzdolnień i kwalifikacji, możliwości osiągania wysokiej wydajności i jakości pracy;
- ułatwienie pracownikom podnoszenia kwalifikacji zawodowych;
- zagwarantowanie bezpiecznych i higienicznych warunków pracy;
- terminowe wypłacanie wynagrodzenia;
- szanowanie godności i innych dóbr osobistych pracownika.
Przekładając to wszystko z polskiego na nasze – praca polega na tym, że pracownik wykonuje polecenia szefa, poświęcając mu swój czas, umiejętności i doświadczenie. Szef natomiast gwarantuje pracownikowi warunki niezbędne do wykonywania pracy i wypłaca mu pieniądze. Obie strony wzajemnie się przy tym szanują i przestrzegają elementarnych zasad współżycia między ludźmi cywilizowanymi. Proste? No niby proste, ale nie zawsze i nie dla wszystkich.
W pańszczyźnianej mentalności zatrudnienie jest bowiem aktem łaski, jakiej pracodawca udziela stadu bezrozumnych i niesamodzielnych bydląt. Żeby te bydlęta poczuły, jakim zaszczytem jest dla nich praca, trzeba je wychowawczo przeczołgać już na etapie rekrutacji.
Łapanka do folwarku
Pracodawców kierujących się taką filozofią wciąż niestety nie brakuje, a wielu z nich rozpoznać można już na etapie poszukiwania zatrudnienia. Co powinno wzbudzić szczególną czujność? Lista sygnałów alarmowych potrafi być bardzo długa i pewnie wielu z Was mogłoby godzinami rozwodzić się o swoich rekrutacyjnych przygodach. Ja wybrałem tylko kilka przykładów. Moim zdaniem najbardziej oczywistych i bolesnych.
Brak informacji o wynagrodzeniu. Mimo powtarzanych od dawna apeli, w ogromnej większości ogłoszeń o pracę próżno szukać jakichkolwiek widełek płacowych. Ile zatem wynosi potencjalna pensja? A właściwie dlaczego kandydat do pracy miałby to wiedzieć. Skoro szuka pracy, to powinien zgodzić się na każdą zaoferowaną mu stawkę.
Niekończąca się litania obowiązków. Oile wysokość zarobków pozostaje tajemnicą, to zakres potencjalnych zadań rozpisany jest już w ogłoszeniu z prawdziwie wielkopańskim gestem. Najlepiej, aby pracownik był równocześnie handlowcem, marketingowcem, prawnikiem i księgowym. A że to praca dla kliku różnych specjalistów? Patrz punkt wyżej – jak ktoś potrzebuje zatrudnienia, to zrobi wszystko.
Brak reakcji na aplikację. Jeśli już zdecydujemy się na takie ogłoszenie odpowiedzieć, to bądźmy przygotowani, że nigdy nie doczekamy się żadnego odzewu. Ewentualnie przyjdzie do nas odpowiedź z automatu rekrutacyjnego: „dziękujemy, skontaktujemy się z wybrańcami”.
Znikome zainteresowanie doświadczeniem kandydata. Przyjmijmy jednak, że nam się poszczęściło i zostaliśmy zaszczyceni telefonem od rekrutera. Radość szybko mija, bo już po krótkiej chwili wychodzi na jaw, że rozmówca w ogóle nie zapoznał się z CV i raczej średnio obchodzi go życiorys zawodowy potencjalnego pracownika. Ma natomiast do zaoferowania wieloetapową rekrutację i stawia pierwsze ultimatum.
Spotkanie bez możliwości negocjacji daty. Wspomniane żądanie dotyczy stawienia się na rozmowie w jednym, odgórnie narzuconym i niepodlegającym dyskusji terminie. Na nic tłumaczenia, że pracujesz przecież w innej firmie lub że uczestniczysz w innych rekrutacjach. Chcesz roboty? Masz być we wtorek o 10 rano. Inaczej nie mamy o czym gadać!
Zadanie rekrutacyjne – otwórz nową firmę. To połączenie punktów nr. 2 i nr. 5. Kandydat powinien przygotować biznes plan, szczegółowy budżet i plan promocji na dwa lata do przodu. Na jutro. Termin jest nieprzekraczalny.
Rozmowa na najwyższym szczeblu. Kiedyprzebrniemy przez opisane wcześniej etapy rekrutacji, może nas spotkać honor kolejnego spotkania. Tym razem z samym menedżerem. Scenariusze takiej rozmowy potrafią być bardzo różne, a resztek złudzeń (jeśli jeszcze jakiekolwiek mamy) powinny nas pozbawić opisane niżej sytuacje.
- Fala hejtu pod adresem zadania rekrutacyjnego. Jest beznadziejne i do niczego się nie nadaje, ale wspaniałomyślnie pracodawca jest skłonny je zaakceptować.
- Zdziwienie faktem, że mając pracę zdecydowaliśmy się szukać innego zatrudnienia. No przecież jak ktoś ma już robotę, to po co mu nowa? To podejrzane!
- Zaniepokojenie wcześniejszymi zmianami pracy. Ktoś jednak pochylił się w końcu nad CV kandydata, ale zamiast wieloletniego doświadczenia i różnorodnych umiejętności doszukał się w nim nielojalności. Pracowałeś w wielu firmach? Jesteś niepewny!
Brak odpowiedzi po raz drugi. I tym razem ostatni. Po kilku rozmowach i wykonaniu karkołomnego zadania rekrutacyjnego, wszelki kontakt ostatecznie się urywa. Żadna odpowiedź nigdy nie nadchodzi, maile i telefony trafiają w próżnię. Czy my w ogóle mieliśmy ze sobą cokolwiek wspólnego? W żadnym wypadku.
Nie bądźmy jednak czarnowidzami. Kolejny raz załóżmy optymistycznie, że po wszystkich trudach pracodawca złożył nam wreszcie ofertę zatrudnienia i przedstawione w niej warunki odpowiadają naszym oczekiwaniom. Jeśli zdecydujemy się ją przyjąć (lub przymuszą nas do tego okoliczności) możemy być pewni, że dalej będzie tylko ciekawiej.
Ale o tym już innym razem…
Strona główna • Praca •